Rzuciłam wypakowane zakupami
siatki na stół. Dziś był mój dzień uzupełniana zapasów. Niestety, nie było w
tym ani krzty sprawiedliwości. Moi towarzysze zjadali dziennie porcje jak dla
małego słonia, ja jadłam jak koliber. Nie protestowałam jednak, że dwa razy w
tygodniu opróżniałam półki katowickiego Inter Marche, pieniądze zawsze leżały
przygotowane na stoliku w salonie.
Ruszyłam do naszej wspólnej sypialni, by
przebrać się w coś bardziej wygodnego. Nazwałam to pomieszczenie naszym, ale
tak naprawdę to ona ciągle było tylko jego. Ja przecież umilałam mu tylko
wieczory, noce i poranki. Od trzech miesięcy liczyłam na jakąś maleńką
deklarację, ale nic po za tym, że usłyszałam kiedyś : „Wiktoria może byś się przeniosła tutaj? Nie ma sensu byś kursowała
ciągle między Katowicami, Jastrzębiem a Żorami” , nie padło nic więcej.
Układ mi odpowiadał jak najbardziej, niestety nie przewidziałam tego, że oprócz
pożądania i chęci dobrej zabawy z czasem poczuje do tego głupka coś więcej.
Pokrywałam jednak nadzieję, że i on kiedyś dojdzie do podobnych wniosków.
- Wiki wróciłem! – usłyszałam przez
półprzymknięte drzwi i wcisnęłam szybko na siebie t-shirt z Tweetym. Wracając
do kuchni związałam jeszcze swoje ciemne włosy w kitkę na czubku głowy. Z
wnętrza dobiegał szelest zakupowych siatek co oznajmiało, że mój towarzysz jest
głodny.
Gdy wkroczyłam do pomieszczenia szelest ucichł,
przekonana o tym, że brunet znalazł to czego szukał nie zwróciłam z początku
uwagi na to, co trzyma w dłoni. Dopiero po paru sekundach zauważyłam, że
siateczka z pobliskiej apteki leży opróżniona na granatowym blacie stołu.
- Co to ma być?! – głos od razu stał się
szorstki. – To nie twoje prawda?
- Zbyszku to test ciążowy, tak jest mój.
Niby czyj miałby być? – to, że udało mi się wypowiedzieć te słowa spokojnie
chyba było jakimś cudem, bo od środka dygotałam na całego. To nie tak miało
wyglądać. On miał się o niczym nie dowiedzieć, przynajmniej, póki moje
przypuszczenie się nie potwierdzą. Wystarczyło, że sama od kilku dni się
denerwowałam. Wściekłam się sama na siebie, że nie schowałam testu do torebki.
- Jak to twój?! – odrzucił pudełko na
resztę zakupów, tak jakby parzyło mu palce.
- Chyba nie muszę ci mówić skąd się biorą
dzieci i po co kupuje się taki test? – takich rzeczy raczej nie musiałam mu
tłumaczyć.
- Jesteś w ciąży?! – to, że jego zielone
tęczówki były skierowane we mnie to jedno, niestety patrząc w moją stronę stały
się martwe, nieobecne. – Nie tak się umawialiśmy! Przecież ty i ja się
zabezpieczamy. Chyba, że mnie okłamujesz! – to byłoby na tyle z jego w miarę
spokojnej reakcji, teraz był już piekielnie wściekły.
-
Nie wrabiam cię w dziecko, przestań to insynuować! Nawet jeszcze nie wiem czy
jestem w ciąży. Może poczekasz z tą awanturą aż to sprawdzę, co?! – tego
właśnie chciałam uniknąć. Niepotrzebnej nerwowości, zagęszczenia atmosfery i
widma nieuniknionej odpowiedzialności, które teraz zawisło niczym chmura
gradowa nad głową Bartmana.
- To, na co czekasz, idź i go zrób! –
rozkazał, rzucając pudełkiem w moją stronę. W stosie zakupów odnalazłam drugie
identyczne dla potwierdzenia wyniku tego pierwszego. Nie odezwał się do mnie
już ani jednym słowem. Dla mnie to też nie było komfortowe. Nie oszukujmy się,
dziecko na chwilę obecną to nie był dla mnie szczyt marzeń.
Siadając na brzegu wanny dwa razy
przeczytałam instrukcję, po czym krok po kroku zrobiłam to czego ode mnie
wymagała. Odłożyłam plastykowe patyczki na umywalkę odwracając wzrok. Nie
chciałam widzieć tam pojawiających się dwóch niebieskich kresek. Na krótką
chwilę zagłębiłam się w swoich myślach. Co będzie, gdy jednak okaże się, że tam
w środku mnie rozwija się mała istotka? Reakcję Zbyszka już znałam, zachwycony
w tym wypadku to on nie będzie i bolało mnie to.
Znałam go już przeszło 7 lat i ciągle był
dla mnie zagadką. Chyba nawet Kubiak nie znał go tak do końca, ja to już na
pewno. Nie ukrywajmy zawsze nas do siebie ciągnęło. Gdy ojciec zabrał mnie na
pierwsze zgrupowanie kadetów już, wtedy przypadliśmy sobie do gustu. Zawsze,
gdy przyjeżdżał do Jastrzębia byłam pierwszą osobą, do której dzwonił. To ja
pierwsza dowiedziałam się o propozycji kontraktu z naszego klubu. Ja pomagałam
znaleźć odpowiednie lokum dla niego, Miśka a teraz także dla mnie…
- Długo jeszcze!? – rozległo się pukanie,
które oderwało mnie od wspomnień. Wstałam kierując się w stronę umywalki.
Zamknęłam powieki, by, gdy je otworzyć skierować wzrok dokładnie na dwa
odłożone testy. Jedna kreska. Jedna błękitna kreska na obydwu z nich. Ulżyło
mi. Wyrzuciłam je do kosza i wyszłam z łazienki. Bartman czyhał tuż za drzwiami.
- I co? Wiki cholera przestań się ze mną
drażnić! – atakował mnie.
- Może dasz mi powiedzieć? – popatrzyłam
na niego z pogardą, tak jak on patrzył na mnie. – Jedna kreska. Nie jestem w
ciąży. Zadowolony? – widząc na jego twarzy ulgę i to, że z jego ust wydobył się
histeryczny śmiech dotarło do mnie, że nie tego oczekiwałam od życia. On nie
traktował mnie nigdy poważnie i najwyraźniej nie miał zamiaru nigdy tego
zmieniać.
- Z czego się śmiejesz? – walnęłam go w
ramię. Naprawdę nie tego się spodziewałam.
- Jak to z czego? Czy ty nas widzisz
zakopanych w pieluchach? A twój ojciec to chyba, by zszedł na zawał. Jego
idealna Wikusia i dziecko – wypomniał mi nadal się śmiejąc.
- Tak a twój myślisz, że był, by lepszy?!
Syn, który nawet nie jest w oficjalnym związku robi dziecko córce prezesa
obecnego klubu. Gdzie, by się podziała, wtedy twoja reputacja? – proszę bardzo
ja też potrafię ukąsić.
- Zgodziłaś się na taki układ, że nikt o
niczym nie wie – nasza rozmowa, która przerodziła się w regularną kłótnie
przeniosła się do sypialni.
- A co, jeżeli z biegiem czasu zmieniłam
zdanie? O to mnie nigdy nie pytałeś, ważne, żeby to tobie było wygonie, ja to
się już nie liczę! – brunet najwyraźniej miał ochotę wyprowadzić mnie z
równowagi i to mu się udało w stu procentach.
- Zmieniłaś zdanie i chciałaś mnie wrobić
w dziecko?! – jak widać Bartman kompletnie nie pojął sensu moich słów.
- Nie Zbyszek nie miałam zamiaru wrabiać
cię w dziecko! Gdybyś czasami, chociaż trochę otworzył te swoje ślepia zauważył
byś, że się w tobie zakochałam! – wypaliłam bez najmniejszej kontroli, ale, gdy
słowa, które kiełkowały we mnie już do dłuższego czasu znalazły wreszcie ujście
poczułam się zdecydowanie lepiej, przynajmniej na parę chwili. – Oczywiście to
normalne, że ty nie czujesz do mnie tego samego –dodałam widząc jego zdziwioną
minę.
- Nie bądź śmieszna. Nie było mowy o
zakochiwaniu się. Może skończysz już te wygłupy? – złapał mnie za ramiona tak
jakby chciał mną potrząsnąć.
- Chcesz się wygłupiać to sobie znajdź
inną do tego, ja mam dość! – nie było to proste, ale jakoś wypchnęłam go z
sypialni zamykając szybko drzwi na zamek.
Siedziałam tak nasłuchując odgłosów
dobiegających z pozostałej części mieszkania. Trzaśnięcie drzwiczek od szafek
kuchennych, szum lecącej wody, odgłos tłuczonego szkła aż wreszcie rumor, gdy
zamknęły się za nim drzwi wejściowe. Na to właśnie czekałam, wyciągnęłam spod
łóżka walizkę i wrzucałam wszystkie swoje ciuchy, to samo zrobiłam z
kosmetykami w łazience. To było na tyle z mojej wspólnej zabawy z Bartmanem w
związek, to od początku nie miało racji bytu. Sięgnęłam do torebki po miętowe
slimy i odpaliłam jednego jeszcze w mieszkaniu. Niech Zibi poczuje tę nikłą woń
dymu papierosowego, gdy wróci. Nigdy tego nie lubił i zawsze mi to wypominał.
Już nie będzie musiał. W drzwiach spotkałam Kubiaka, który spojrzał to na mnie
z papierosem w ustach to na walizkę w mojej dłoni.
- Wiki co ty robisz, wyjeżdżasz gdzieś? –
pytał zaskoczony.
- Odchodzę! Najwyższa pora… – odparłam zaciągając
się dymem i wyszłam.
..::~::..
To miał być tylko one part, ale
wyszło na to, że będzie to troszkę dłuższy one part.
Nic nie przebije Niepoukładanych
marzeń, ale myślę, że, choć na chwilkę zainteresuje Was perypetiami,
które można będzie tutaj przeczytać.
Ale ze Zbyszka kawał skurczybyka, ciekawe czy jak Wiki zniknie z jego życia to on dojdzie do jakiś wniosków, że może nie do końca dziewczyna była mu obojętna? Radykalnie środki powzięła Wiktoria, ale tak też trzeba - może zrozumie Zbyszek, że nie może zachowywać się jak prostak?
OdpowiedzUsuńNowa historia? Jestem jak najbardziej na tak i oczywiście, chcę być informowana o nowościach ( przepraszam, że tu o tym pisze, ale nie dość, że onet śwriruje to i mój laptopowy Internet doprowadza mnie do białej gorączki ). Do następnego moja Droga :*
Oj Zbyś wyszedłeś w tym rozdziale ale jak wrócisz to znajdź prostokąt z klamką i po prostu wyjdź... Jasne? Współczuję Wiki...Wiem co ona czuję. Przechodziłam przez takie coś i to musi boleć... To boli okropnie...
OdpowiedzUsuńREWELACYJNE! Zbyszek się nie popisał, właściwie to zachował się karygodnie i szczeniacko ale czego spodziewać się po niedojrzałym facecie? A on chyba cały czas taki jest... Wiktoria robi bardzo dobrze że odchodzi. Oby nie weszła znowu w ten chory układ.
OdpowiedzUsuńMel, Mel, Mel. :) Jesteś niesamowita. Nie sądziłam, że w tak krótkim czasie może powstać opowiadanie o tym samym osobniku, jednak z dwoma różnymi charakterami. :) A Zbyszek? Cóż. Nie tego się po nim spodziewałam... Pozdrawiam serdecznie! ;*
OdpowiedzUsuńTemperament, to oboje mają taki sam :) Pod tym względem dobrali się idealnie. Coś czuję, że jej odejście będzie takim impulsem dla Bartmana, i być może sam dostrzeże coś więcej poza czubkiem swojego nosa.. Już uwielbiam tą historię :)
OdpowiedzUsuńZapowiada się bardzo ciekawie i już czekam na kolejnyodcinek;)
OdpowiedzUsuńOj Zibi, Zibi. Ty to już się chyba nie zmienisz, no chyba,że trafisz na wyjątkową kobietę... ;) A Wiki bardzo dobrze zrobiła, że w końcu powiedziała Zbyszkowi, co czuję i się wyprowadziła.
OdpowiedzUsuńUlala,od razu na początek z grubej rury? :) Ciekawa jestem jakby układały się ich relacje gdyby naprawdę okazało się,ze Wiki jest w ciąży. Na szczęście-dla Bartmana tak się nie stało. Arogancki typek z niego w tym opowiadaniu :) Oj podejrzewam,ze jeszcze zatęskni za Wiktorią. A ona dobrze zrobiła,ze odeszła.. Ile można tkwić w takim związku? Tym bardziej ze sprawy zaszły trochę za daleko.. Pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńNie ma co się patyczkować i cieszę się niezmiernie, że akcja rozpoczyna się od mocnego wejścia. Powiem szczerze, że dziwił mnie od samego początku układ między Wiktorią a Zbyszkiem. Na samym początku myślałam, że ona po prostu u niego mieszka, ale nie sypia z nim. Późniejsze wydarzenia okazały się być zaprzeczeniem mojego myślenia, bo Wiki podejrzewała u siebie stan błogosławiony, a Zbyszek dowiedział się o tym w trochę zaskakujący dla siebie sposób. Reakcja z jego strony nie była ciekawa, ale co ja będę długo szukać, skoro u mnie Zibi też na początku chciał oddalić od siebie wszelką odpowiedzialność. To właśnie cząsto myślą faceci. Pobawić się w dorosłych to jest fajnie, ale już wzięcie na siebie konsekwencji takie zabawne nie jest.
OdpowiedzUsuńReakcja Wiktorii jest uzasadniona i szczerze jej gratuluje takiego podejścia, bp sama wiem po sobie, że z takiego układu ciężko jest się wydostać...
Pozdrawiam ;***
Moja głowa mówi jedno słowo, jeśli tak można je nazwać..WOW!
OdpowiedzUsuńAleż mnie tym rozdziałem zaintrygowałaś i obudziłaś złe uczucia do Zbyszka, a to nie dobrze w perspektywie zbliżającej się Łodzi i mnie na trybunach :P ale co tam, wiadomo, że trzeba rozdzielać życie od opowiadania. Choć tak naprawdę kto wie czy Zibi naprawdę będąc w takiej sytuacji zrobiłby inaczej.
Układ w jakim znalazła się Wiki był do przewidzenia. Bliskie kontakty z mężczyzną tak się właśnie kończą. Szkoda tylko, że dziewczyna będzie przez to cierpieć a po siatkarzu raczej spłynie jak po kaczce. Chociaż może przejrzy na oczy? Może Misiu mu coś powie? Ale powiem Ci, że jestem strasznie wś.ciekła na Zbycha za tą akcję! Jak on może tak się bawić dziewczyną! Chyba był zupełnie sle.py, że nie zauważył jakim dziewczyna zaczyna go darzyć uczuciem, a może nie chciał widzieć bo było mu wygodniej? Ehhh faceci -.-
Super pomysł!
Więcej żądam! ^^
Pozdrawiam :*
No i Wiktoria miała rację pakując swoje rzeczy, bo jak można długo żyć ze świadomością, że osoba, którą darzymy uczuciem najnormalniej w świecie nas nie kocha i oczekuje tylko kontaktu fizycznego. Oj Zbysiu, Zbysiu... obyś zrozumiał swoje błędy, za nim będzie za późno.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na kolejny rozdział.
..Bartman pokazał charakterek. I to tą swoją złą, egoistyczną stronę...Ten Zibi i tamten z Niepoukładanych, to jak niebo i ziemia, dlatego jestem pod wielkim wrażeniem :) Oj, coś czuję, że się nie polubimy z tym Zbysiem...Ale to bardzo dobrze!! Inny typ osobowości i jest ciekawie.. buziaki ;**
OdpowiedzUsuńCo za cham jak można było tak ją potraktować wielki pan Bartman zaczął trzęś spodniami bo jego partnerka mogła być w ciąży żałosne ale to jest rzeczywistość:/ I jeszcze jak zareagował jak mu wyznała że go kocha tylko na buku takiego powiesić! Bardzo fajnie i interesują się zaczyna super że jesteś! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMoże w końcu skomentuję, bo onet mnie przeraża! i denerwuję!. Moja Droga kolejne cudo nam uszykowałaś :D I like it :DDD. Zły Zbyszek, denerwujący
OdpowiedzUsuńZbyszek, Egoista Zbyszek- lubić :D nie no nie popisał się nam oj nie...ja wiem, że umawiał się na inny układ z Wiktorią, ale ona się w nim zakochała...a on najwyraźniej ma to gdzieś...i dalej najchętniej korzystałby z jej uciech cielesnych...ech Zbyszku, a gdybyś tak został tatusiem to co? no to może by się ogarnął, ale jedno jest pewne miałby przekichane u tatusia Grodeckiego ;D. Swoją Drogą nie traktuję się tak kobiet Zbigniewie nie traktuję! i dobrze, że Wiktoria postąpiła tak a nie inaczej! trzeba się szanować. Cudo!!! uwielbiam :) czekam na next :D
Bartman i dziecko? Hm, ciekawe połączenie, które i tak nie ma miejsca w jego świecie. Podoba mi się, że jest tu Zbyszek. :) Ojej, cieszę się, że nie dotrzymałaś słowa, uwielbiam Twoje opowiadania <3 genialnie :*
OdpowiedzUsuńEj, no Zbysiu, ogarnij się chociaż trochę. Masz przyjść, przeprosić za swoje zachowanie, jak taki grzeczny chłopiec z przedszkola. Dobra, hahahaha, to nierealne xd Ale mniejsza o to. Zachowanie Bartmana jest karygodne. Jak tak można traktować kobietę? I jak ona mogła tak długo z nim wytrzymać?
OdpowiedzUsuńSzczerze nie wyobrażam sobie co musiała czuć w tamtej chwili. Bardzo jej współczuje, chociaż poniekąd sama się na to zgodziła przystając na taki układ. Od początku chyba wiadomo było, że choćby bardzo się chciało w takich sytuacjach zazwyczaj któraś strona zaczyna się bardziej angażować. I jeśli trafi się na taką świnię jak Zbyszek to najlepszym wyjściem jest rozstanie. Boje się tylko, że kiedy on zrobi jakiś krok w jej stronę to ona potulnie wróci. Chociaż chciałabym się mylić w tej kwestii.
OdpowiedzUsuńMam ochotę, wskoczyć na ciągnik i przejechać nim Zbyszka. On tu jest takim Bucefałem,że bardziej, to już chyba się nie da. Nawet nie chcę myśleć, coby było gdyby Wiki była w ciąży. Wyrzuciłby ją z mieszkania? Zapomniał o niej? Bo niby ciąża to tylko jej wina. A , co on święty? Macho się znalazł. Jakoś trudno mi uwierzyc, że Zbyszek zmądrzeje. Pan i władca się znalazł. Niby Wiki nie jest święta, bo zgodziła się na taki układ, ale bardziej wina stoi po stronie ZB9, to on zachowuje się tutaj niedojrzale. CO ON nie wie , że ponosi się odpowiedzialność za swoje czyny? Debi.l i tyle . INFORMUJ MNIE! :d
OdpowiedzUsuńOkej zaczynam nadrabianie od tego bloga :) Już ci chyba pisałam ze ciesze się zę nie odchodzisz prawda? Jeśli nie to mówię/pisze teraz. Kolejna hostoria, jak dla mnie bomba i mam nadzieje, że będzie trwała jak najdłużej :D
OdpowiedzUsuńZbyś, zły Zbyś takiego to ja lubię najbardziej:) Szkoda mi trochę Wiki, no bo się zakochała w Zbyszku a on chyba nic do niej nie czuje. Traktuje ją tak jak traktuje i trudno się jej nie dziwić że w końcu dziewczyna nie wytrzymała takiego stanu rzeczy. Chyba każdy zasługuje na trochę szczęścia. W dodatku ta sytuacja z ciążą. Chyba taka reakcja jaką przedstawił Zbyszek jest najgorsza dla dziewczyny . W takim momencie oczekuje się wsparcie od "ojca" dziecka, a nie wyrzutów, że to może zrujnować życie. Może i nie podoba mi się takie zachowanie u facetów, ale jak Ty opisujesz takiego złego Zbyszka to czasem nie potrafię trzeźwo myśleć i nie dopatruje się w nim winy. Chociaż wiem że postąpił źle i okrutnie...
No cóż czekam na więcej!
pozdrawiam serdecznie :*
Hmm... super! Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! Zbyuszek tutaj taki cham że masakra normalnie. www.inspirato.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńja to mam taki nieogar ostatnio i dopiero teraz przypomniałam sobie o tym blogu, więc wybacz, ale do rzeczy...
OdpowiedzUsuńwow! no tyle jestem w stanie powiedzieć i tak jak Bartmana nie lubię tak to opowiadanie, a jak na razie tego wstęp, to mi się podoba, mogę nawet teraz powiedzieć, że bardziej niż niepoukładane, no ale to tylko moje skromne zdanie:D
buziaki *:
Ale ze Zbyszka kawał drania, nie tego się po nim spodziewałam.
OdpowiedzUsuńMówię, Zbyszek Ty kretynie. Wiki Ty masochistko. Kubiak, Czy Ty jesteś ślepy? I znikam do nastepnego...
OdpowiedzUsuń